Wiem, że czeka mnie jeszcze obszerna 'włoska' relacja, ale na to przyjdzie pora później. Na dzisiaj mam dla Was zestaw w znowu w ukochanym przeze mnie klimacie. Jako, że nie zdążyłam się jeszcze przestawić z noszenia wielkich, skate'owskich bluz, dołączyłam do zestawu właśnie tą część garderoby. Asymetryczna, szara bluza przynosi na myśl młodzież z książki 'Dzieci z dworca zoo' :). No cóż, na gigancie nie jestem, aczkolwiek ciuszek fajny^^ Sukienkę, którą mam pod bluzą kupiłam chyba 100 lat temu, kiedy nowa fala czarno- białych pasków zalała cały świat. I możecie mówić mi, że to już dawno 'wyszło', ale dla mnie ten wzór na zawsze pozostanie okazem wczesnego, młodzieńczego buntu. Pamiętam jak dziś, że parę dobrych lat temu oglądając kultowy teledysk Gwen Stephani- Escape postanowiłam, że wszystko będę miała w więzienne pasy. Swoje postanowienie oczywiście spełniałam w miarę upływu czasu, co poskutkowało masowym oddawaniu 10 bardzo podobnych koszulek:) Od historii odejdźmy, nie warto wspominać lata mojego okresu poszukiwania swojego stylu'. Myślę, że ja i Wy uśmialibyśmy się do łez (mnie już parę razy zdarzyło się oglądać stare 'sesje') :D Do setu doczepiły się dziwnym trafem zakolanówki i proszę doceńcie moje poświęcenie, bo budząc się termometr wesoło, niczym dokuczające Ci dziecko, pokazał mi -15 stopni. Przy zachodzącym słońcu nie było wcale lepiej. No nic, włoskie ćwiekowane botki znacie już na pamięć, ale ja ciągle żywię do nich, obce mi na co dzień, sentymenty. A propos Włoch! Na dniach pokaże Wam moją torebkę z kolekcji Jennifer Lopez, którą przywiozłam tydzień temu z Bolzano. Mimo, że nie pałam do niej wielką sympatią cała kolekcja bardzo mi się podobała. Aż trudno było wybrać :) A no i przecież to ona jako jedyna i niepowtarzalna nagrała piosenkę o uwielbianych przez miliony kobiet Louboutinach:) W odejściach od tematu powoli robię się mistrzem. Wracając, czapa do sukni, usta do niczego. Czasami patrząc w lustro czuję, że brakuje w stylizacji żywego koloru ( nie jestem fanką czarnych total- looków). Wtedy zazwyczaj ratuje mnie szminka w ostrym kolorze, bo kompletnie nie burzy ułożonej wcześniej sekwencji. Włosy jak zwykle w jakimś dzikim nieładzie. Na koniec piosenka, którą ukochałam sobie nie na chwilę. Miłego wieczoru ! ;*
Mówiłaś coś o tym, ze przyszłam w trampkach...?:D Lubię Twoją czapkę!
OdpowiedzUsuńjazda autem > chodzenie :* !
OdpowiedzUsuńFajny look, świetne buty :> !!
OdpowiedzUsuń