Tym razem coś w kontraście dla neonowych, nasyconych kolorów, a mianowicie pastele. Kolejne 3 posty będą jeszcze poświęcone właśnie takim barwom, więc przygotujcie się na delikatne, subtelne stylizacje. Na początek połączenie dwóch bardzo modnych kolorów- mięty i kremu. Za tym pierwszym biegam już od tygodnia, ale niestety w sklepach nie zachwycił mnie na razie żaden ciuszek w tym kolorze (wymagająca, jak zwykle). Mam jedynie za duży sweter, który na razie spełnia funkcje domowego szlafroka i szczerze mówiąc nie wiem czy jest dla niego jeszcze jakaś nadzieja i czy cokolwiek da się z niego zrobić. Kontynuując, z braku odpowiedniego towaru w sklepach, postanowiłam trochę się wysilić i zabawić się w kolejne ubrania DIY. Tak więc prezentuje Wam bluzkę z rękawami- skrzydłami motyla, która przedtem była… spodniami. Udowadniam Wam, że naprawdę wszystko można przerobić, a wychodzą z tego zaskakująco ciekawe rzeczy. Tak i tym razem- miętowa bluzka retro z koronkowymi rękawami motyla i pięknie wyciętym dekoltem okazuję się być w przeszłości spodniami. Jak u ludzi- patrzymy, oceniamy i tylko wyobrażamy sobie co kryją ich wcześniejsze lata, a ich przeszłość może być zupełnie inna. Często się to zdarza, prawda? Mi też. Takie filozoficzne sprawy można analizować w nieskończoność (może kiedyś założę bloga o innej tematyce J?) . Nie uważacie poza tym, że porównywanie ubrań do ludzi jest pewną przesadą? Chyba tak, muszę przystopować, ale… zasada zostaje taka sama- nie oceniajmy po pozorach. Wracając, wystarczyło pomierzyć, przyciąć i już miętowy ciuszek gotowy! Spokojnie moglibyście spotkać taką bluzkę w sklepie, bo na pierwszy rzut oka nie wygląda jakby była przerabiana. Po raz kolejny zachęcam do zabawyJ! Do mięty obowiązkowy krem, aby trochę ocieplić pierwszą barwę. Spódnicę kupiłam ostatnio w Zarze- jest fajnie uszyta, ale przede wszystkim cała z kremowych cekinów, które wprost przepięknie błyszczą się w letnim słońcu. Teraz trochę żałuję, że nie zrobiliśmy zdjęć, kiedy jeszcze światło odbijałoby mi się od kiecki. Do setu dołożyłam trzewiczki z materiału (trf, Zara) w pastelowe kwiaty retro. Bardzo wygodne i od razu przynoszą na myśl lata 60-te. Z biżuterii klasyka- kolia z białych pereł i pastelowe bransoletki, pierścionek i kolczyki w tym samym stylu. Na początku miałam rozpuszczone włosy, ale finalnie spięłam lekko moje loki i wydaję mi się, że upięte bardziej pasują do tego klimatu. Pazurki pod kolor bluzko- spodni, delikatna kokardka też w ulubionej mięcie. Tak na marginesie… nie sądzę, żebym założyła znowu tego motylkaJ Pasował mi do tej stylizacji, a co później… zobaczymy!
Nasuwa mi się tylko jedno słowo - pięknie !! :>
OdpowiedzUsuń